22 czerwca 2012

Rozdział 1 - Morderca w Rainbow

            Zaczęło mi się kręcić w głowie od tego papierosowego dymu. Ostatnio bardzo mnie drażnił, chociaż, kiedy sama paliłam, nie przeszkadzał mi wcale. Mimo to chciałam tu zostać, leciała dobra muzyka, jak to zawsze w Rainbow, a przy dobrej nucie świat wydaje się zawsze odrobinę barwniejszy, choć jednak fajny kawałek nie zastąpi nigdy LSD. Ten bar był moim drugim domem. A może i pierwszym? W końcu nigdy nie miałam prawdziwego domu, a to miejsce miało w sobie niezwykłą magię. Dawało początek życiu, a niektórzy nawet kończyli tu swoją egzystencję, choć pewnie ostateczny zgon następował gdzieś poza murami tego budynku. Ale to przecież nie zmienia faktu, że zażycie śmiertelnej dawki heroiny w tutejszym kiblu prowadziło do kresu życia. I wszystko odbywało się właśnie tu. Ile widziały i słyszały te ściany? Gdyby miały duszę... No przecież według zasad animizmu przedmioty martwe mają duszę, to może i ściany też się do nich zaliczają? Och, ile one ludzkich historii usłyszały, ile bijatyk tu widziały, ile krzyków rozkoszy pamiętają. I muszę to w sobie dusić, nie mogą się tą wiedzą z nikim podzielić. Ach, gdybym tak potrafiła się z nimi porozumieć. Zapewne po grzybach psylocybinowych, kilku dropsach i LSD mogłabym z nimi sobie porozmawiać, ale nie dziś, nie jutro, ale może już wkrótce. Gdy tylko pozbędę się jednego problemu.
– Johnny, to samo jeszcze raz! – machnęłam ręką na zaprzyjaźnionego barmana.
            Wychylił się spod lady, bo właśnie czegoś tam szukał i przyjrzał mi się badawczo. Nigdy nie lubiłam, jak tak na mnie patrzył, zawsze przechodziły mnie ciarki. Czasami wydawał mi się seryjnym mordercą, ten jego wzrok... taki zimny, obojętny. Mógł za moment wyciągnąć skądś nóż i przebić mi nim gardło. Tylko ten jego głos, tylko on nie pasował do reszty. Był spokojny i ciepły.
– Colleen, może na dziś wystarczy? To już dziewiąty kieliszek.
            Wsadź sobie tę troskę w dupę, złoczyńco!
– To ja płacę, więc milcz, jak do ciebie mówię! – sama nie wiem, skąd wzięły się te słowa w moich ustach, postanowiłam się szybko zreflektować. – Przepraszam. Po prostu mi nalej. Mam dziś gorszy dzień.
            Obruszył ramionami. Pewnie, ostatnio każdy mój dzień był gorszy, nawet powiedziałabym, że całkiem zły. Ale z drugiej strony nie miałam na co narzekać, potrafiłam sobie poradzić w wielu sytuacjach, a przecież o to chodziło. Miałam doskonały plan i tylko czekałam, aby wdrożyć go w życie. Musiał nadejść tylko odpowiedni moment, a może po prostu nie czułam się jeszcze gotowa.
            Odkąd sięgam pamięcią, zawsze zdana byłam tylko na siebie. Matka puściła się z niewiele starszym od siebie facetem w wieku osiemnastu lat, po czym oddała mnie do adopcji. Odtąd nikt już o mnie nie pamiętał. Nikt z biologicznych rodziców. Ojciec nawet nie wiedział o moim istnieniu, bo w końcu przespał się z moją matką tylko jeden jedyny pechowy raz, chociaż przypuszczam, że znali się dłużej niż tylko jedną noc. Trafiłam do rodziny zastępczej, zaraz po tym, jak zostałam okrzyknięta porzuconym dzieckiem. Ci ludzie byli w porządku, owszem, bywało między nami różnie, ale nie mam do nich żadnych wyrzutów. Moje życie było spokojne, pełne miłości, ciepła. Oczywiście wiedziałam o swojej przeszłości, więc byłam tym ludziom ogromnie wdzięczna, że zgodzili się mną zaopiekować.
            Chodziłam do szkoły, miałam niezłe oceny, nie sprawiałam żadnych problemów wychowawczych, aż skończyłam dwanaście lat. Wtedy to moja biologiczna matka przypomniała sobie o moim istnieniu. I zaczęło się... Nie wiem, jak to zrobiła, ale wymusiła na mojej rodzinie zastępczej zrzeczenia się praw rodzicielskich. Zrobili to, oddali mnie. Zostawili na pastwę losu, bo matka okazała się dziwką i ćpunką, nie potrafiła się mną zająć. Mało tego sama zaczęłam zarabiać swoim ciałem, gdy skończyłam czternaście lat, bo to był najlepszy sposób na łatwą i szybką  forsę, której obie potrzebowałyśmy, a mnie łatwiej było sprzedać obcym facetom, bo z trzydziestokilkuletnią kobietą nie było już takiej frajdy w łóżku. Pieniądze były mi potrzebne przede wszystkim na narkotyki, w które wciągnęła mnie mama, gdy miałam niecałe trzynaście lat. Zaczęło się od marihuany, a skończyło na heroinie. Wcale tego nie żałuję. Nie uważam też, że to, co robię jest złe. Każdy żyje na własny rachunek i wybiera najlepszą drogę dla siebie. Ja poszłam w ślady matki, na którą ludzie zawsze krzywo patrzyli. Dziś już nie biorę heroiny, ale nie stronię od wszelkich innych, lżejszych specyfików.
            Pewnego razu szłyśmy z mamą Sunset Strip i zaczepił nas jakiś mężczyzna, miał na oko trzydzieści pięć lat, nie więcej i wadę wymowy, co bardzo mnie wtedy rozśmieszyło. To było niedługo po tym, jak zamieszkałam razem z moją prawdziwą mamą, która nagle stała się dla mnie autorytetem. Pozwalała mi na wszystko, nie miałam żadnych zakazów, tak jak to było, kiedy mieszkałam u Wilsonów. Oni określili szereg zasad, których musiałam bezwzględnie przestrzegać. Tutaj mogłam robić dosłownie to, na co tylko miałam ochotę, bo mama raczej się mną nie interesowała. Później nawet zmieniłam nazwisko na to, którym posługiwała się moja rodzicielka. Colleen Madden brzmi o wiele lepiej.
            Ten mężczyzna, niewysoki blondyn z tatuażami na ramionach był jakimś tam dawnym kolegą mojej mamy, uśmiechał się do nas tak przyjaźnie i w ogóle wydawał się całkiem fajnym gościem.
– Julie? Julie Madden? Nie widziałem cię tyle lat! – zawołał, kiedy mama odwróciła się w jego stronę zaskoczona. Pamiętam, że ścisnęła mnie wtedy mocno za rękę i przyciągnęła do siebie, zadrżała. Ja stałam tam tylko i przyglądałam się obojgu, czekając na dalszy rozwój sytuacji.
– Och, Steven – westchnęła.
– To twoja córeczka? Śliczna dziewczynka, jak mamusia – pochylił się nade mną i puścił mi oczko. – Nie wiedziałem, że wyszłaś za mąż.
– Nie mam męża – odparła chłodno i zmierzyła mnie wzrokiem, po czym puściła moją rękę. Poczułam się wtedy trochę odtrącona, nie rozumiałam o co chodziło i dlaczego mama zaczęła się nagle w obecności tego mężczyzny dziwnie zachowywać. Tak... jakby miała do mnie jakiś żal, właśnie czułam wtedy coś takiego. – Steven, moglibyśmy porozmawiać? Ale nie tutaj – rozejrzała się dookoła i jej wzrok utkwił właśnie w Rainbow. – Colleen, pójdź proszę do domu i zrób sobie coś do jedzenia – powiedziała jakby nigdy nic i  podała mi klucze. Skinęłam głową i skierowałam się w stronę wieżowca, w którym mieszkałyśmy.
            Nienawidziłam osiedla, na którym mieszkałyśmy. Sam beton i szkło. W okolicy nie było prawie wcale zieleni, zamiast tego cały dzień słychać było tylko warkot silników samochodów i czuć smród spalin. Wilsonowie mieszkali w Beverly Hills, mieli wielki dom, jeszcze większy zielony ogród, a w nim huśtawki, piaskownicę i drabinki, po których można było się wspinać. Uwielbiałam spędzać tam czas, razem z moim przybranym starszym rodzeństwem, siostrami Eileen, Jade i braćmi: Jasonem i Paulem wymyślaliśmy tam wspaniałe zabawy i naprawdę ciężko było nas wyciągnąć z tego ogrodu.
            Tutaj, w West Hollywood było ponuro, głośno i zawsze bardzo gorąco. Nigdzie w pobliżu nie było placów zabaw, nie widywało się też bawiących się dzieci. A ja od tej pory nie miałam czasu na dziecięce zabawy, nigdy mi się nie nudziło i bardzo rzadko tęskniłam za domem Wilsonów. Nowe życie znacznie bardziej mi się podobało.
            Oczywiście nadal chodziłam do szkoły, ale moje oceny były słabe, mimo to udało mi się skończyć szkołę średnią. Zawsze lubiłam się uczyć, ale tylko tego, na co miałam akurat ochotę. Zamiast lektur szkolnych wolałam czytać kryminały. I robiłam to, co chciałam. Mama szybko wpłynęła na zamianę mojego charakteru. Byłam twarda i dążyłam po trupach do celu. Zawsze miałam to, co chciałam. Potrafiłam doskonale manipulować ludźmi, nauczyciele łatwo mi ulegali.
            Tamtego dnia mama wróciła do domu dopiero wieczorem. Była przygnębiona i kazała mi iść spać, choć była dopiero jedenasta. Zapytałam, co się stało. Milczała. Zapaliła papierosa, popatrzyła na mnie i kazała mi usiąść po przeciwnej stronie stołu w kuchni.
– Widzisz Colleen... – zaczęła, głośno przy tym wzdychając. – Ten facet, który nas dzisiaj zaczepił to twój ojciec, biologiczny.
            Popatrzyłam na nią jak na jakieś widmo, język utknął mi w gardle. Ten blondyn był moim tatą! No tak, odziedziczyłam po nim i kolor włosów i oczu. Byłam w szoku.
– On nie wiedział... Nigdy mu o tobie nie powiedziałam, zresztą po tym incydencie urwałam z nim całkowicie kontakt. Dobrze wiesz, co było dalej. Nie powinnam była ci o tym mówić, zresztą obiecałam dziś Stevenowi, że się o nim nie dowiesz. Dlatego pamiętaj, nigdy nie próbuj go odnaleźć, niczego od niego nie oczekuj. To zamknięty rozdział. Nie powiem ci jak się nazywa, gdzie mieszka ani czym się zajmuje. Nie powinnaś o nim w ogóle wiedzieć. Nie mam pojęcia, dlaczego ci o nim powiedziałam. Z tego mogą być same kłopoty. Nie rozmawiajmy o tym nigdy więcej.
            I to był pierwszy i ostatni raz, kiedy widziałam mojego prawdziwego ojca. Wielokrotnie chciałam go odnaleźć, podejmowałam wiele prób, ale to wszystko było na nic. Człowiek zapadł się pod ziemię. Może to i lepiej. Nie miałam do niego żalu.
            Skończyłam po czternastym, byłam już dosyć wcięta, musiałam dostać się jakoś do domu. Johnny miał wymalowane na twarzy: „A nie mówiłem?”. A pal go licho, mordercę jednego, który po godzinach morduje przypadkowych przechodniów na Sunset, a potem cholera wie, co robi z ciałami swoich ofiar.
            Dotarłam do wieżowca, tego samego, w którym przyszło mi mieszkać od dwunastego roku życia, z tym, że od pięciu lat nie było już matki. Nie wiem, co się z nią stało. Wyszła z domu i przepadła jak kamfora. Zawiadomiłam policję, wszystko jak należy, nawet popłakałam po jakimś tygodniu od zniknięcia przez kilka dni, a potem wróciłam do poprzedniego trybu życia. Załatwiłam wszystkie formalności i egzystowałam jakby nigdy nic. Wtedy byłam w heroinowym ciągu i wszystko było mi obojętne. Umiałam zarobić na swoje utrzymanie, niczego mi nie brakowało, tak przez kolejny rok. Aż w końcu przyjaciółka, po fachu zresztą, złapała hifa i musiałam się poważnie zastanowić, co dalej. Dziewczyna wkrótce się przekręciła, złoty strzał, nie chciałam skończyć tak jak ona. Z pomocą mojego, mogę powiedzieć nawet, że chłopaka, odstawiłam heroinę. Łatwo nie było, leczenie było cholernie długie i bolesne, ale udało mi się przejść tę katorgę. Porzuciłam też karierę prostytutki. Udało mi się znaleźć pracę w warsztacie samochodowym. Tak, wiem, że to brzmi dziwacznie. Co dwudziestolatka może mieć wspólnego z pojazdami mechanicznymi? Drogimi brykami? Też nie wiem, ale u pana Reutera nauczyłam się wiele, chociaż wcale nie naprawiałam tam aut, ale z pewnością teraz bym potrafiła. Siedziałam po prostu na kasie i wystawiałam faktury. I tak od czterech lat. Z zarobionych tam pieniędzy spokojnie mogłam się utrzymać, bo byliśmy najczęściej odwiedzanym punktem w całym Los Angeles. I tak wygląda moje życie. Codziennie od dziewiątej do siedemnastej, a w pozostałych godzinach zastępowali mnie już mechanicy, gdyż nasz warsztat był czynny przez całą dobę.
            Kiedy tylko weszłam do klatki schodowej uderzył mnie mocny i nieprzyjemny zapach. Ciągle ktoś tu załatwiał potrzeby fizjologiczne, smród był nie do wytrzymania. Lokatorzy próbowali pilnować porządku, ale marnie im to wychodziło. Ściągnęłam windę na dół, weszłam i wcisnęłam guzik z numerem sześć. Następnie wyjęłam z kieszeni spodni klucze i po chwili byłam w moim mieszkaniu. Po zaginięciu matki urządziłam się po swojemu, zmieniłam meble, zrobiłam mały remont, miałam trochę luźnych pieniędzy, więc mogłam sobie na to pozwolić.
            Wzięłam prysznic, sięgnęłam jeszcze po butelkę z wodą mineralną w kuchni, żeby rano po przebudzeniu nie musieć jej szukać, nastawiłam budzik na siódmą trzydzieści i położyłam się do łóżka. Teraz miałam chwilę, aby poukładać sobie to i owo w głowie.
            Wiedziałam już dokładnie kim jest mój ojciec, a to dzięki wspaniałemu internetowi. W sumie to dowiedziałam się o nim ciekawych rzeczy już kilka lat wcześniej, kiedy to mama postanowiła załatwić nam dostęp do sieci. To zmieniło całe moje życie, zmieniło, ale też uprzykrzyło. I nie, wcale nie chodzi mi o ojca, a o kilka małych incydentów. I pewien problem, z którym wkrótce się pożegnam.
            Z pewnych źródeł uzyskałam też informację o tym, że mój ojciec wie, że ma córkę, wie ile ma lat, ale nigdy jej nie widział. To ciekawe, gdyż albo kłamał, albo moja matka powiedziała mu, że nie ja jestem jego córką, bo  przecież jego dziecko zostało oddane do adopcji. Nie wiem, jak oni sobie to wymyślili, ale ten element nie pasował mi do całej układanki. Mniejsza z tym, to i tak nie miało większego znaczenia. Najlepsze było to, że uważał, iż jestem szczęśliwa, nie znając prawdy. W jakim on żyje błędzie...

76 komentarzy:

  1. No i za to Cię normalnie kocham i na rękach będę Cię nosiała, haha! Co prawda przeczytam jutro, bo dziś nie jestem w stania. A wisz, że mi się podoba tytuł rozdziału? Wiesz, to nie?

    OdpowiedzUsuń
  2. Jednak moja prośby czasem są wysłuchane.
    Ja niosąca śmierć? O jeny, co za miano. Może nikt cobie właśnie na taki zmienie? Hmm "Kobieta nosiąca Śmierć" muszę się nad tym zastanowić :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow, to może kiedyś cos tam o mnie powiedzą

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapowiada się nieźle ;p muszę przyznać, że domyśliłam się od razu, że Steven jest ojcem Colleen.. a jak sobie teraz tak o tym pomyślałam, to przypomniało mi się, że zrobiłaś mi mały spoiler fabuły Twojego opowiadania ;p (wiesz o czym mówię na pewno)No i drugie zdanie rozdziału, wypisz wymaluj, mój tekst z dzisiaj ;D Hm.. może doczekam się tutaj jeszcze kilku moich "zrytych myśli" ;p
    Czekam na kontynuację.
    Pozdrowienia dla mojego zdolnego Kotecka ;***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedy ja Ci ten spoiler fabuły zrobiłam? Bo sobie nie przypominam tego raczej. I nie mam zielonego pojęcia o czym Ty do mnie mówisz. ;D
      Wiesz, wszystkie moje opowiadania to wypisz wymaluj nasze zjebanie zajebiste życie. A jeśli chcesz swoje myśli, to proszę bardzo, możesz się ich spodziewać.
      Mysecko :*

      Usuń
    2. Nie chcę mi się szukać tego na GG ale chodziło o to, że napisałaś mi o kim będzie Twoje new opowiadanie :) Ooo to sie nie mogę doczekać ;D
      Koteceeek :*

      Usuń
    3. A to, Filip też już wie. I chyba tylko Wy :)
      Bo to żadna tajemnica, o kim. Ważne, co będzie się działo, hihi.
      Ej, ej, ej! Jak jutro się spotkamy to idźmy na sk8 park, bo widziałam tam ładnych chłopców, pewnie gimbusy, ale dla mnie to nawet mogą być młodsi, byleby jak Jon Bon Jovi wyglądali. Fajną muzykę dzisiaj tam puszczali, to warto się rozejrzeć.

      Usuń
    4. Hm.. ok można iść tylko ja jeszcze zobaczę, bo maybe wpadnę do mojej Sis, bo dzwoniła dzisiaj ok? Jak będziemy wychodzić na dwór to napsize. A chlopaki nie jadą jutro tylko w niedziele... To znaczy moj jedzie ale Pilar i Kamil nie. Hahaha takich jak JB to na pewno tam znajdziesz ; p

      Usuń
    5. Dolores? Mogłabym iść z nią znów na piwo, ale kurna, na prochach jestem i będę miała odjazdy, jak wczoraj. Spałam prawie 20 godzin!
      Jadą na IRĘ? Jadę kurde z nimi, najwyżej u Mateusza przekimam.
      Nie wierzysz? Ja tam wierzę, że Jon tam będzie. Albo Jędruś, bo on na deskorolce zapierdala.

      Usuń
    6. A no tak.. Hahah Jędrek na pewno ;p No jadą na IRĘ. Mnie nie zaprosili ;< ale i tak bym nie jechała ;p jakoś nie mam ochoty ostatnio na nic. Tak Dolores ;D ja tez ostatnio abstynent bo anty biorę ;p

      Usuń
    7. Jędrek to się szlaja po pubach na Rynku. Wiesz, to może pójdziemy w niedzielę do Koki? Odpal sobie 4 zł na piwo.
      No kurwa, co się z nami porobiło? Jak tak to ciągnęłyśmy dzień w dzień, a teraz to bliżej nam do grobu niż do alkoholu.

      Usuń
    8. Życie... eh.. nic tylko palnąć sobie kulkę.. No w niedziele mam koniec anty ; p zgadamy się jeszcze jak coś.
      Dobranoc ;**

      Usuń
    9. Życie, życie i Jędrek, ech...
      Okay!
      Pa;*

      Usuń
  5. No do USA to ja mam zamiar się wyprowadzic. Z obywatelstwem może być problem... szkoda, że to nie WB, to ich obwyatelstwo mam...

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja już mam tam tyle osób zabrać. Ale czekaj, kiedyś mówiłysmy, że będziesz moim przewodnikiem i kierowcą, bo ja prawka jeszcze nie mam.. no to i tak muszę Cię zabrać.

    OdpowiedzUsuń
  7. Oj :* No to wielka szkoda... ale wyzdrowieje 'twoje dziecko' i będzie dobrze.

    Sorry, że się wstrące, ale masz u siebie chłopców, którzy wyglafają jak Jon Bon Jovi?

    OdpowiedzUsuń
  8. No to ja się do Ciebie przeprowadzam, no! Kocham Jona odkąd skonczylam jakieś 6 lat i od tamtego czasu slinie się na jego widok, no!

    OdpowiedzUsuń
  9. No rzeczywiscie coś tam było! Cos sobie przypominam, ale mam chyba za duże luki w pamieci... ale cos takiego było.

    OdpowiedzUsuń
  10. och! zapowiada się naprawdę ciekawie! *.* czy dobrze, myśle, że Steven to właśnie TEN Steven? czy może jednak nie? :>

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie wiem dlaczego, ale Steven w roli ojca rozśmieszna mnie najbardziej... Hahaha, dobra ogrnę się.

    Collen nie miała za łatwego życia. W sumie, to zanim matka ją nie zabrała z tej rodziny zastępczej, to chyba nawet dobrze jej się tam widoło. Ale własnie też sie zastanawiam, co takiego Julie zrobiła... może zapłaciła? Albo powiedziała, ze ich wszystkich wybije, jak nie oddazą jej córki (znów sie odzywają moje mordercze myśli :D) Tak czy siak Collen trafiła do bagna, bo innaczej nie można tego określic. Jednak potem z niego wyszła... no i tak się zastanawiam, czy jak już wie kim jest jej staruszek, to czy będzie chciała do niego jakoś dotrzeć. Ale chyba taaak... bo chyba innaczej by nie miało to za bardzo sensu.

    A swoją droga, to fabuła trochę podobna do tego opowiadania o McKaganach, co pisałam i przerwałam, a teraz mam do niego wrócic.

    I na marginesie http://zwierzenia-sunset-strip.blogspot.com/ zapraszam na nowy rozdział :*

    OdpowiedzUsuń
  12. Rozdział przeczytam w wolnej chwili. A hm... miałabym do ciebie prośbę, a w zasadzie kilka pytań odnośnie Photoshopa. 34477110 <-- to mój numer gg, napisz jeśli możesz :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Taak, wiem, że ma córkę. Chyba nawet Ty mi o tym kiedyś pisałaś. Napewno ktoś z blogów.

    No tak nie do końca mi podkradłaś. W sumie, to tylko ten wątek, że jest córka, która nie wiedziała, kto jest ojcem, a ojciec nie wiedział nic o córce. No ale Twoje bohatera potem się dowiedziała, a moja w sumie do końca opowiadania o tym nie będzie wiedziała, więc jest już rozbierzność :D

    A co do komentarza pod rozdziałem. Nooo, Cassie jest biedna, ale cóż, życie bywa okrutne, prawda? No i powiem Ci tak po przyjacielksku, ze względu na dobrą znajomość, iż Cassie będzie kimś ważnym w zyciu Hudsona, ale on w jej? No tak nie za bardzo. No będzie to dość skomplikowana sytuacja. Ale cóż, ja zawsze takie właśnie pisze.

    OdpowiedzUsuń
  14. Straszysz mnie kelnerem-psychopatą?! No to jest niepojęte! xD Przecież JA ZAWSZE pamiętam o WSZYSTKIM! Oprócz informowania... ale to tak na marginesie.
    W każdym razie, podoba mi się ten pomysł, ale czuję, że życie Collen wcale by się nie zmieniło, gdyby żyła z ojcem :) Taki z niego odpowiedzialny i zrównoważony człowiek.
    No nic. Niegrzeczna dziewczynka! A będzie go szukała? W sumie, to chyba bez sensu. Chociaż może...

    OdpowiedzUsuń
  15. Wiesz, na blogach nawet nie ma co się o plagaity osądzać, bo naprawdę mam wrażenie, że już wszystko było i naprawdę jest cieżko wyskoczyć z czymś całkiem nowym.

    Ah, no Slash się wkopie w taki związek, ale czy to będzie opierało się na miłości? Sama nie wiem, może potem sobie uświadomi, że to była miłość, ale cóż... bo tak przez całe życie, to będzie bardziej chęć przelecenia owej dziewczyny, haha.

    OdpowiedzUsuń
  16. A stara nuda, jak to się mówi. Ogólnie, to dziś mnie przegonili po sklepach, robiłam za tragarza i tyle. Zaczynam załować, że jestem sama z mamą i nie ma w domu żadnego faceta, no! Aaaaa i normalnie moj pies się puscił i mam sczeniaka. Haha. A u Ciebie?

    OdpowiedzUsuń
  17. Tytuł mnie troche zmylił bo byłam przekonana, że zacznie się od jakiegoś morderstwa, a tu nie. Generalnie, już mi się podoba i ciekawi mnie historia ze Stevenem :D

    OdpowiedzUsuń
  18. A no mowilas, ze twoje autko jest chore. Ale pociesz się, ze ja tez wszędzie na piechotę. Tyle, co do miasta autobusem, a po miescie juz z buta. Chociaz mi sie kondycja poprawila, jak co dzien z 9 km robie. Haha

    OdpowiedzUsuń
  19. No własnie, jakoś sie do tego nie chudnie. Chociaz ja i tak nie mam z czego schudną, haha.. ale wiesz, ruch to zdrowie :D

    OdpowiedzUsuń
  20. Ciekawie się zapowiada, i zajebiście, to po pierwsze :)
    Tytuł, zgodzę się z silence, trochę myli. Też próbowałam gdzieś tam znaleźć jakieś morderstwo, ale chuj - nie ma, nie napisałaś.
    Tak, że tu mnie zaskoczyłaś. Chyba pozytywnie, bo to by było trochę zbyt banalne :)
    Przyznam, że już się wkręcam w historię, chociaż jeszcze nie ogarniam do końca :)
    I czekam na kolejne ze zniecierpliwieniem :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Też coś takiego mam często. Piszę, piszę i nagle siadam, czytam kawałek i takie 'wtf?!', o co mi chodziło?
    Wtedy wszystkich zabijam i po sprawie :)

    OdpowiedzUsuń
  22. Serio, to całkiem przednie rozwiązanie - i zawsze jest dramatycznie, a dramaty są fajne :)

    OdpowiedzUsuń
  23. Może i troszkę przereklamowane, no ale c'mon! Śmierć jest fajna!

    OdpowiedzUsuń
  24. Czytalam o boharerach. Haha, taaaa, może u Ciebie w opowiadaniu wydam w końcu tą książkę. Jeny, ale mi milo, ze tu jest ta Rosie, naprawde, nikt jeszcze nie dal mnie do opowiadania.. a to takie mile :)

    OdpowiedzUsuń
  25. No to mnie bardzo uszczęśliwiłas i Ci juz nawet wybacz, że się nade mną czasem znęcasz.

    OdpowiedzUsuń
  26. Hmmm, no sama nie wiem... w sumie, ogladam dość często ten teledysk.. ale nie wiem... może, tylko nie wiem kogo :D

    OdpowiedzUsuń
  27. Ja za to McKagana widze tu http://www.youtube.com/watch?v=Mj-8CUTt_Ew

    OdpowiedzUsuń
  28. Haha, no Adlerów, to ja też tam widzę :D Ale no Duffa to w szczególności, ja nie wiem.. może McKagan wzrowował się na tym gosciu?

    OdpowiedzUsuń
  29. Hmmm... to sama nie wiem, ale podobieństwo jest.

    OdpowiedzUsuń
  30. Ciekawe czy sami zaintersowani tez widzą to co my :D

    OdpowiedzUsuń
  31. Postaram się przeczytać jeszcze dzisiaj :)
    Jeśli masz ochotę to wpadaj do mnie:
    http://welcome-to-the-jungle-motherfucker.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  32. Myslę, że by zerknął, bo on chyba oglada, to co mu ludzie wysyłają.

    OdpowiedzUsuń
  33. No to mamy problem.. może cos, czy wie, ze jest podobny? Chociaz, nie.. to głupie.. albo, ze uwazasz, ze jest podobny i co on o tym sadzi?

    OdpowiedzUsuń
  34. Nooo, to teraz mama zadanie, haha.. obawiam sie, ze chyba moje zdolnosci językowe nie są az na takim duzym poziomie :( Chociaz wydaje sie to byc latwe.. "Mysle, ze jesteś podobny.., co Ty na to" Niby łatwe...

    OdpowiedzUsuń
  35. Musze nad tym glebiej pomyslec.. taaa, kurde, jezdzi sie do Szkocji, bywa sie tam czesto, i tak dalej i co? No i nawet trudnosci z takim zdaniem. Porazka :(

    OdpowiedzUsuń
  36. Nie wiem, to zależy od nastroju :) Zobaczymy, może ktoś tam umrze. U Ciebie domyślam się, że na pewno :D

    OdpowiedzUsuń
  37. No i jestes mądrzejsza ode mnie :D... ale jak się nie zmieści, to kurde nie wiem..

    OdpowiedzUsuń
  38. Hahaha, no to ciekawe teraz, czy odpisze. Daj mi znać jak coś :)

    OdpowiedzUsuń
  39. No wiem, ze szansa jest mała, ze odp, ale zawsze jakas nadzieja jest :D

    OdpowiedzUsuń
  40. Wiesz, potem bedzie zgormadzienie rodzinne i "Czy wy tez to widzicie?" haha

    OdpowiedzUsuń
  41. Susan Holmes McKagan. Haha.. chcesz sie pytać jej, czy ona sądzi to samo?

    OdpowiedzUsuń
  42. To zapytaj sie Perli, co sadzi o podobienstwie Duffa haha.

    OdpowiedzUsuń
  43. Hmmm, nie wiem, czy by Grace odpisala, chociaz napewno by sie tym zaintersowala.. A co Perle obchodzi? Chyba cos obchodzi, bo chyba to jednak przyjaciel jej męza.

    OdpowiedzUsuń
  44. No w sumie tak... bo jednak najabrdziej pasuje najblizsze osoby z otoczenia Duffa.

    OdpowiedzUsuń
  45. Ty, jak ona to przeczyta i on, to naprawde moze sie tym zainteresuja, bo w koncu bedzie "ale o co chodzi?"

    OdpowiedzUsuń
  46. To wtedy zaczna sie zastanawiac... haha... wiesz, pokaza córka, moze one cos zobaczą :D

    Aaaa, sluchaj, czy ja moge to dać do tego mojego opowiadania o McKaganach? Moge? Wiesz, ta akcje z tym pytaniem.

    OdpowiedzUsuń
  47. Hmm.. no zobaczymy, co nam czas pokaze. :D Haha. Ale dobra, tak szczerze, to ja sie tu tak brechatm przed tym komputeram. Az sie na mnie mama dziwnie patrzy.

    No ale jesteś współaitrką tego pomyslu. Haha.. no to dam. Bedzie zabawnie.. bo w sumie cale opowiadanie sklada sie z takich zabawnych styacji :D

    OdpowiedzUsuń
  48. Z naszego glupiego pomyslu :D

    No, moge Ci nawet napisac pre glupich akcji.. w sumie, to jest tam taka jedna, pisalam ja to palakam ze smiechu, a potem w nocy tez nie moglam zasnac, bo tez mi sie z tego smiac chcialo :D

    OdpowiedzUsuń
  49. A czemu wtedy będzie nam glupio?

    Aaa, co? Haha, to tak, ogolnie, to cale opowiadanie (no moze nie cale, ale duza jego czesc) dzieje sie w moim kochanym Edynburgu in Szkocja. No i tak... Susan wykombinowala, ze chce zobaczyc Duffa ubranego w kilt. haha... I jakos dziwnie udalo sie jej ja przekonać do tego.. Haha.. i wiesz, jak byli w sklepie i on to juz na sobie mial, to Grace mu sptryknela fotke i powiedziala, ze na facebooka wstawi. haha, a Duffy tak nie chcial, aby az tak duzo ludzi go zobaczylo, wiec.. zaczal biegac za nia po sklepie, aby mu aparat oddala, ale wiesz.. ona spytna wybiegla na ulice... no a Duff za nia.. wiec, biegal po Edybrugu w spodniczce.

    OdpowiedzUsuń
  50. Jak chcesz, to podaj mi maila, to Ci wysle ten rozdzial :D

    OdpowiedzUsuń
  51. A to troche poczekasz, bo to dopiero 21 rozdzial :D, no ale w sumie, to nie tylko ta sytuacja jest smieszna.. ogolnie chcialam, to tak napisac na wesolo, chociaz sam ogol fabuly taki wesoly nie jest :D

    OdpowiedzUsuń
  52. Taaa, te slowa powoli staja sie moje motto zyciowe. Haha

    OdpowiedzUsuń
  53. No nie wiem.. zastanawiac się z której strony podobny? Wiesz, on jest facetem, a im myslenie idzie opornie :D

    OdpowiedzUsuń
  54. No własnie, to jest naprawdę kwestia, do głebokich przemyslen. Analizy filozoficznej i tak dalej.

    OdpowiedzUsuń
  55. No i własnie może na tym polega jego problem. Że nie może!

    OdpowiedzUsuń
  56. No coz, nie zawsze mamy, to co chcemy :D

    OdpowiedzUsuń
  57. Dwie wredoty się dobraly... normalnie, jak kiedyś spotkam Duffa, bo wiem, że w końcu go spotkam, bo tyle razy już się oarłam o spotkanie z nim, to mu to wypomne!

    OdpowiedzUsuń
  58. No w sumie... tak... w jaja za to go kopnę!

    O Boże... padłam.. leże pod buirkiem.

    OdpowiedzUsuń
  59. A po co mu rodzinę powiększać? Nie wystarczy mu, że ma już 3 baby w domu? 4 mu chyba nie potrzebna :D

    Intelignecja niektórych ludzi powala.

    OdpowiedzUsuń
  60. Rodzi się więcej dziewczynek, wiec... pewnie by byla kolejna baba :D

    A kiedy wstawisz coś nowego na drugiego bloga?

    OdpowiedzUsuń
  61. Nie, no.. ale Duff to jest jednak biedny. Jak te jego trzy baby na raz mają okres, to on pewnie wtedy z domu ucieka, haha..

    To wstawiaj, bo dawno nie bylo :)

    OdpowiedzUsuń
  62. Nie wiem, jakoś tak myślę, może to intuicja.
    Ale na pewno nie pomógł mi w tym tytuł 'morderca'.
    Nie, nie, nie..
    To było coś innego.
    Nie wiem.
    Może ułożenie planet.

    OdpowiedzUsuń