28 marca 2013

Kilka słów...

Możecie mnie ukamienować, ale... nie czuję już tego. Pisanie o Colleen  przestało mnie fascynować, chyba nic z tego nie będzie. Zagmatwałam sobie fabułę, mam pomysły od lipca ubiegłego roku, wszystko idealnie siedzi w mojej głowie, a ja nie potrafię przelać tego na ekran monitora. Nie jestem w stanie pisać opowiadań, które zaplanowałam, nigdy ich nie kończę. Na razie daję sobie spokój z Zachodzącym Słońcem Hollywood. Niewykluczone, że znów zacznę tu publikować nowe rozdziały, ale póki co znikam. Nie mam ochoty na bloga, prowadzenie go stało się dla mnie ciężarem. Nie czuję się już Paradise_City, nie chcę nią być. Guns N' Roses mi się przejadło, a przecież historia Colleen jest związana ze Stevenem. Wszystko to brzmi dramatycznie, prawda? Chcę być wobec Was szczera, więc wolę od razu napisać, jak mają się sprawy. 
Wasze blogi będę dalej czytała i w miarę możliwości komentowała, więc informujcie mnie o nowych rozdziałach, najlepiej na gadu-gadu, numer podany jest na blogu. 

Piszę nadal, nie wiem czy interesuje Was taka tematyka, czy będziecie to czytać, ale chętnych zapraszam na moją i Rose stronę na facebooku: 


Tam pojawia się nowe opowiadanie, jest w formacie pdf, otwiera się w oknie przeglądarki. Będzie mi miło, jeżeli stali czytelnicy będą je czytać, mimo że jest ono o Bon Jovi. Komentarze najlepiej zostawiajcie pod postem, w którym publikuję link do pdf'a. 

Cóż mogę napisać więcej? Miło było Was wszystkich poznać, dziękuję za wszystkie mniej lub bardziej przychylne opinie o rozdziałach. 
Życzę Wam wszystkiego dobrego z okazji nadchodzących Świąt Wielkanocnych: wiary, nadziei, miłości i weny, żeby nigdy Was nie opuszczała!
Mam nadzieję, że dalej pozostaniemy w kontakcie, w końcu zostawiam Wam nr gg (choć rzadko tam zaglądam) i namiar na  facebooka. 
Jeszcze raz za wszystko dziękuję...
Wasza - już nie Paradise_City, a - Carlie Bon Jovi